Lęk i strach – czy są nam potrzebne?
Lęk i strach są naturalne i potrzebne. Nie cieszylibyśmy się gdyby nasze dziecko nie odczuwało lęku, nie czuło zagrożenia. Byłoby to dla niego niebezpieczne. Także nasza motywacja do wielu czynności związana jest z odczuwanym lękiem i niepokojem. Boję się spóźnić, więc staram się wstać wcześniej by być punktualny, nie chcę dostać złej oceny, więc zaczynam się uczyć do sprawdzianu wcześniej. Nie jest możliwe odczuwanie jedynie motywacji „do czegoś…”, motywacja związana z unikaniem – motywacja „od czegoś” – jest tak samo naturalna. Brak lęku nie byłby więc normą.
A jak stwierdzić, że jest go za dużo? O zaburzeniach lękowych mówimy wtedy, gdy odczuwany lęk jest nadmierny i nieuzasadniony. Nie zawsze jednak łatwo to ocenić.
Ważnym kryterium jest także wpływ odczuwanego lęku na możliwość realizacji zadań rozwojowych. Znowu jednak, warto aby patrzeć trochę głębiej niż tylko na zachowanie. Bo sparaliżowane lękiem dziecko może być tym najgrzeczniejszym w grupie przedszkolnej. Może być tak, że ta przysłowiowa „grzeczna Zosia” ponosi ogromne koszty bycia w grupie, a dopiero w domu emocje puszczają. Czasem poprzez gwałtowny wybuch, a czasem ujawniając się somatycznie – bólem głowy, bólem brzucha. Gdy więc obserwujemy, że dziecko martwi się często, niepokoi w codziennych sytuacjach lub pomimo dłuższego czasu na adaptacje, nadal silnie odczuwa lęk separacyjny, warto skonsultować się z psychologiem dziecięcym aby zrozumieć, czego doświadcza dziecko i jak najlepiej mu towarzyszyć, aby potrafiło działać mimo lęku, aby zmierzało w kierunku pewności siebie i poczucia komfortu w dotychczas lękotwórczych sytuacjach.
Dzieci lękowe to często dzieci „zgubione przez system” – dzieci, które nie dostają wsparcia nawet jeśli jest im bardzo trudno bo ich diagnoza (w bezpośredni sposób) nie uprawnia do otoczenia dziecka opieką psychologiczno-pedagogiczną w przedszkolu czy uzyskania wczesnego wspomagania rozwoju. W naszym CRESCO znamy dzieci, które w skutek nasilonych trudności lękowych bardzo by takiego wsparcia wymagały. Przykładam zaburzeń lękowych, często zauważanych późno jest mutyzm wybiórczy. Warto zastanowić się nad tym dlaczego tak jest, że milczące dziecko łatwiej jest „zgubić” w grupie niż to, które krzyczy i bije.
Nie jest łatwo być rodzicem dziecka, które przeżywa lęk. Często ma się ochotę tak zatroszczyć o potrzeby dziecka i jego komfort, że unika się wyzwań. I powoli tym sposobem można wejść w pułapkę unikania. Bo unikanie bodźców lękotwórczych jest jak dokarmianie strachu. Czy oznacza to, że należy obrać drogę konfrontacji? Wrzucania na „głęboką wodę”? Nie – jest droga środka, droga oparta na oswajaniu z tym co groźne, małymi krokami. Tutaj kluczowe są dwa aspekty – postawa opiekuna w stylu „Cohenowskiego drugiego kurczaka”* oraz dawanie narzędzi dziecku, dzięki którym, będzie w stanie małymi krokami coraz pewniej czuć się w sytuacjach, które wcześniej budziły strach.
Cieszę się, że sama jako dziecko bałam się różnych rzeczy, szczególnie owadów. Mam wrażenie, że to doświadczanie pozwala mi bardziej rozumieć mechanizmy lękowe, nie tylko dzięki „umysłowi” ale także „sercem”. Chętnie opowiem wam historie jak dzięki połączeniu kilku strategii moje własne dziecko odczuwające podobny lęk jest już daleko przede mną w radzeniu sobie z nim.
Dlaczego niektóre dzieci boją się bardziej? Szybka odpowiedz to taka, że wynika to z czynników biologicznych oraz środowiskowych. Pewnie uda się ten wątek trochę rozwinąć podczas rozmowy w ramach webinaru. Ważne jednak, że mamy wpływ na to, jak odczuwany lęk będzie wpływał na rozwój dziecka. Możemy tak wspierać dziecko, aby lęk nie uniemożliwił realizacji zadań danego etapu rozwoju oraz nie wpływał negatywnie na kształtującą się samoocenę. Jak to robić? Inny zestaw strategii służy towarzyszeniu dziecku „na gorąco” gdy reaguje lękiem, oporem, wycofaniem z danej sytuacji. Najważniejsza tutaj jest postawa dorosłego – bycie obok i zapewnienie, że wierzymy w to, że dziecko da radę. Nie ulegamy lękowi i jednocześnie nie wywieramy presji. To niełatwe zadanie, dlatego czasem warto skorzystać ze wsparcia psychoterapeuty lub psychologa dziecięcego, który pomoże nam rozpoznać, co dziecku służy a co nie. Druga grupa metod pracy z dzieckiem to te „na zimno” – gdy bez bodźca lękotwórczego rozmawiamy o tym czym jest lęk, kiedy pomaga, a kiedy przeszkadza. Zgodnie z myślą, że największy strach to ten, którego nie można opisać, dajemy dzieciom słowa aby go opisywać. Rysujemy, bawimy się i dzięki temu oswajamy tematy wywołujące niepokój np. rozstanie z rodzicami, samodzielny wyjazd, nawiązywanie rozmowy z nowo poznanymi osobami.
Przykładem cennego narzędzia zarówno dla psychologa jak i rodzica są książki dla dzieci, które pokazują dziecku, że wiele dzieci czegoś się boi. Opisują lęk dosłownie lub metaforycznie. Jeśli zaglądacie na nasz FB to pewnie wiecie, że w tym roku najbardziej inspirujące zajęcia psychoedukacyjne o emocjach dla naszych dzieciaków podczas zajęć indywidualnych oraz TUS-owych prowadzimy wykorzystując serię „Kolorowy Potwór” oraz „Hotel dla uczuć”. Łączymy zawarte w nich metafory z różnymi twórczymi zabawami i zadaniami i dzięki temu rozmowy o emocjach (w tym o lęku) stają się łatwiejsze.
Ciekawa jestem jakie jeszcze tematy dotyczące lęków u dzieci byłby dla Państwa interesujące?
*Jeśli moglibyście przeczytać tylko jedną książkę o lęku u dzieci to powinna być to książka: „Nie strach się bać” Lawrenca Cohena. Ułatwia rozumienie trudności lękowych i jest skarbnicą pomysłów na rozbrajanie dziecięcych lęków.
Opracowała: Anna Szczypczyk